poniedziałek, 19 września 2016

Pchli targ przy Suchym Moście w Tbilisi (Gruzja)

Wybierając miejsce do spania przez kilka nocy w Tbilisi szukaliśmy czegoś co będzie niedrogie i będzie znajdować się niedaleko Placu Wolności (gdyż jest tam stacja metra oraz zaraz obok stare miasto). Z ogromu możliwości wybraliśmy guest house położony ok. 15 minut od w/w miejsca, dla nas było to w pełni akceptowalne, zwłaszcza że cena było bardziej niż zachęcająca.

Po przyjeździe z Gori do gruzińskiej stolicy razem z Lubą szybko dotarliśmy na interesującą nas stację metra i zaczęliśmy nasz marsz w kierunku naszego noclegu. Krok po kroku pokonywaliśmy kolejne metry, coraz bardziej zagłębiając się w Tbilisi. Mijaliśmy wtedy kilka interesujących miejsc, do których postanowiliśmy powrócić jak już zrzucimy z naszych pleców ciężkie plecaki i choć trochę odpoczniemy. Jednym z takich miejsc był pchli targ rozłożony niedaleko i na Suchym Moście (bo obecnie znajduje się nad drogą, a nie nad rzeką ;) ).


Rzeczony pchli targ ma swoją długą historię, sięgającą upadku ZSRR kiedy to ludzie chcący wyjechać z Gruzji sprzedawali tam swój dobytek. Wtedy można tam było podobno dostać za jakieś śmieszne pieniądze oryginalne zabytki i pamiątki poprzednich czasów. Obecnie sprzedający przy Suchym Moście wyczuli turystę i głównie dostać tam można różnego rodzaju badziewie nawiązujące do czasów Związku Radzieckiego oraz pamiątki turystyczne. Są wiec stare gazety socjalistyczne, książki, jakieś plakaty oraz rogi do picia wina, czy też zdobione sztylety. Trafiają się także winyle, obrazy, tandetne magnesiki oraz odzież.


Wśród tych wszystkich różnych rzeczy można wypatrzeć także radzieckie ordery, przypinki oraz monety i żetony. Co kto lubi i za ile lubi, gdyż każda cena to oczywiście tylko propozycja i należy się targować (a turysta i tak na tym straci oczywiście :P). Razem z Lubą przeszliśmy cały targ i kilka razy nawet się zatrzymałem by przekopać się przez stos kopiejek z lat 70-tych albo by popatrzeć na cały koc medali. Nic jednak nie było na tyle interesujące aby choćby zacząć się targować. Patrzyłem i szedłem dalej.

Wydaję mi się jednak, że wiele osób znalazłoby tutaj przedmioty, które mogłyby wzbogacić ich kolekcje. Oczywiście jest to świetne miejsce dla każdego kto zbiera radzieckie odznaczenia, tego jest tam tyle, że taczkami można wywozić. Podobnie kolekcjonerzy monet ZSRR, tego też leżą tam kilogramy. Pośród tego jednak można także natrafić na bardzo ciekawe radzieckie oraz gruzińskie medale i przypinki oraz gdzieniegdzie na jakieś żetony (np. miałem w ręku żeton, który podobno był używany w latach 70-tych i 80-tych w tbiliskich publicznych środkach transportu). Żeby jednak znaleźć te prawdziwe skarby, trzeba poświęcić na to trochę czasu :)


Żeby jednak nie było, wypatrzyłem na jednym ze stoisk książkę dotyczącą monet. Zauważyłem ją, zapisałem sobie informację o tym w pamięci i poszedłem dalej nawet nie pytając o cenę. Potem pchli targ mijałem jeszcze ze dwa, czy trzy razy i za każdym razem widziałem, że publikacja ciągle leży tam gdzie ją widziałem za pierwszym razem. W końcu, już ostatniego dnia pobytu w Tbilisi podszedłem do sprzedającego i zagadałem po rosyjsku za ile by sprzedał interesującą mnie książkę, jednocześnie ją kartkując. Facet rzucił najpierw cenę 10 lari (około 18 zł), ale po krótkiej rozmowie udało się wynegocjować połowę tej ceny. I tak oto, stałem się szczęśliwym posiadaczem książki o skarbie sasanidzkich i bizantyjskich monet z Dedoplistkaro (w czasach ZSRR było to Tsiteltskaro).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz