poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Marka narzędziowa z łódzkiego Uniprotu

Dawno, dawno temu opisałem na blogu dwa łódzkie żetony (starsi czytelnicy może jeszcze pamiętają). Pierwszy został wybity dla chóru kościelnego działającego przy kościele ewangelickim św. Trójcy, drugi dla katolickiego chóru z kościoła św. Anny. Mniej więcej w tamtym też czasie w moje ręce trafiła marka narzędziowa, podobno z łódzkiego Uniprotu.

Podobno, gdyż poprzednia właścicielka blaszki nie była do końca pewna gdzie jej tata, do którego marka należała, jej używał. Kojarzyło jej się jednak, że to właśnie z tego zakładu żeton został zabrany. Niestety to wszystko co wiem i mogę powiedzieć o pochodzeniu nabytku. Na marce nie ma bowiem żadnych śladów, które by mogły słowa o Uniprocie potwierdzić, bądź im zaprzeczyć.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Szeląg krzyżacki Jana von Tieffena

Często na portalach aukcyjnych oraz organizowanych coraz częściej i liczniej giełdach widzimy monety, które można określić jedynie jako złom. Jesteśmy często w stanie coś o niej powiedzieć, jakoś zidentyfikować, choćby w najmniejszym stopniu przypisać do konkretnej epoki, kraju. Jednak nic więcej. Brak jest bowiem już na monecie elementów, które pozwalałyby na pełną identyfikację i dokładne opisanie danego numizmatu. Niestety, czas i różne procesy robią swoje i litery stają się coraz mniej czytelne, wizerunek władcy zaciera się, coś gdzieś się wykruszy. Dlatego też zdecydowana większość osób po zobaczeniu zniszczonej, nieczytelnej monety odkłada ją od razu tam skąd ją wzięła, bądź przewija sobie stronę internetową do następnej aukcji.

Nie jestem w tym zakresie wyjątkiem i często tak robię. Złom = następna aukcja, szkoda oczu. Jednak teraz, w trakcie porządkowania moich zbiorów, co jakiś czas trafiam na monety, które kupiłem kiedyś pod wpływem jakiegoś szalonego impulsu, a które spokojnie można zakwalifikować do powyższej kategorii. Złom, złom, złom.