środa, 22 lutego 2017

Jak się nabiłem w psi znaczek

Kolekcjonerstwo to niewątpliwie jakaś odmiana szaleństwa, która szczęśliwym trafem nie została jeszcze dokładnie przebadana przez specjalistów i lekarzy z WHO. Nawet sami sobie wmawiamy, że przecież to zwykłe hobby i nie ma o czym mówić. Jednak gdy przychodzi co do czego i zaczynamy wgłębiać się w jakiś temat to zaczynamy drążyć i drążyć coraz głębiej. Przeszukujemy aukcje na coraz dziwniejszych portalach i giełdach staroci, zaczynamy pod lupą bądź mikroskopem liczyć ile jest kropek/gwiazdek/czegokolwiek na danej monecie i potem porównywać nasze wyniki z innymi numizmatami. Odczuwamy ciągłą chęć kupienia czegoś nowego do kolekcji. Jak nic to objawy szaleństwa ;)

czwartek, 16 lutego 2017

Stemple opłat w dawnych dokumentach

Być może niektórzy Czytelnicy, kierowani niepohamowaną ciekawością, kliknęli na mój profil w pasku bocznym i odkryli, że poza tym blogiem prowadzę również kilka innych. Jeżeli jednak nie należysz do tych poszukiwaczy przygód to wiedz, że poza monetami interesuję się także historią mojej rodziny (czyt. genealogią) oraz razem z moją Lubą prowadzę bloga restauracyjno-kulinarnego. Dzisiaj jednak nie będę tutaj podejmował tematu jedzeniowego, a nawiążę trochę do mojej genealogicznej pasji :)

Szukając swoich przodków i krewnych muszę korzystać z wielu źródeł. Przede wszystkim są to akta stanu cywilnego, z których można odczytać najważniejsze dla mnie informacje tj. gdzie się urodził/zmarł, dane rodziców, wiek, zawód etc. Czasem jednak sięgam do innych dokumentów, stanowiących trochę wyższą szkołę jazdy dla badaczy przeszłości – alegat, ksiąg sądowych i hipotecznych, notariatów etc. Tam zaś, poza przeróżnymi informacjami cennymi dla genealoga natrafiam na ślady „numizmatyczne”. Otóż za niektóre dokumenty bądź czynności (zresztą tak jak dzisiaj) petent musiał wnieść stosowną opłatę. Jeżeli jej dokonał osoba sporządzająca dany dokument albo notowała w treści określoną kwotę, albo przystawiała na dokumencie stosowny stempel. Poniżej przykłady jak to wyglądało.

piątek, 10 lutego 2017

Tajemniczy żeton "F HuJ"

Skoro poprzednio poruszyłem temat pieniądza zastępczego i mojej coraz większej fascynacji tym działem numizmatyki wypada przedstawić jeden z moich ostatnich nabytków. Nie będę ukrywał, że poniższy żetonik trafił w moje ręce głównie z dość niskich pobudek (na pewno nie zgadniecie jakich), ale również zaciekawiło mnie w nim to, iż absolutnie nigdzie nie natrafiłem na jakiekolwiek informacje o nim. A takie tajemnicze, nieodkryte jeszcze numizmaty są dla mnie bardzo intrygujące, stanowią bowiem pewne wyzwanie by odkryć ich tajemnice. Przy okazji, jeżeli moje poszukiwania okażą się owocne, mogę się również realizować pisarsko i nakreślić jakiś artykulik poświęcony danej monecie i moim pracom.

sobota, 4 lutego 2017

H. Czyżewski i jego moneta

Po latach krążenia wokół różnych numizmatycznych tematów coraz bardziej wkręcam się w tematykę monet zastępczych. Częściej i chętniej oglądam, badam i licytuję właśnie te numizmaty. Jest w nich coś tajemniczego i bardzo interesującego. Niewielka ilość, mały obszar obiegu, często niezidentyfikowani jeszcze emitenci – to jest to co najbardziej mnie chyba w tym temacie pociąga. Poza tym niektóre z tych monet i żetonów są po prostu ładne ;)

Kilka lat temu, kiedy interesowałem się zupełnie innymi monetami, przemknęła przez Allegro aukcja żetonu o nominale „10” z puncą „H. CZYŻEWSKI”. Pieniądz zastępczy nie był wtedy absolutnie moim tematem jednak ten żeton, z uwagi na nazwisko emitenta przykuł mą uwagę. Interesują się trochę historią mojej rodziny, więc gdzieś tam przez głowę przemknęła myśl, że a może to jakiś mój przodek albo krewny go wybił? Cóż, pamiętam, że podjąłem wtedy walkę, ale przegrałem ją sromotnie z innym licytującym. Trochę żałowałem, ale nic już nie mogłem poradzić. Zapisałem więc sobie tylko zdjęcia z aukcji oraz kwotę za jaką żeton się sprzedał, licząc że wkrótce jakiś znowu się pojawi.