poniedziałek, 11 lipca 2016

Spacerem po Rue Vivienne w Paryżu...

Kilkanaście dni temu razem z mą Lubą zrobiliśmy sobie mały urlop i polecieliśmy na kilka dni do oblężonej przez piłkarskich fanów stolicy Republiki Francuskiej. Z racji tego, że w to była nasza trzecia wycieczka do Paryża to w planach mieliśmy odnalezienie i obejrzenie bardziej ambitnych, nietypowych i oryginalnych miejsc i zabytków typu pozostałości po gilotynie, czy zegar słoneczny zaprojektowanego i odsłoniętego przez Salvadora Dalego.




I tak, codziennie przemierzaliśmy pieszo ulice francuskiej stolicy (bo metro drogie), robiąc te 25-30 kilometrów. Wprawdzie takie łażenie okupiłem kontuzją nogi i kilkudniowym utykaniem, ale gdyby nie te nasze kilometry nie zobaczylibyśmy wielu ciekawych miejsc. Poza tym mijanie długaśnych kolejek np. do katedry Notre Dame w drodze do w/w zegara słonecznego, gdzie nie było absolutnie nikogo (!), to bezcenne uczucie ;)


Jednym z takich niespodziewanych miejsc była Rue Vivenne znajdująca się w 2. Dzielnicy Paryża. Szliśmy akurat już do miejsca gdzie mieszkaliśmy i wybieraliśmy praktycznie dowolnie kolejne ulice, które miały nas tam doprowadzić. I tak też przypadkowo weszliśmy z Rue des Petits Champs w Rue Vivienne. A tam naszym oczom (w szczególności moim) ukazała się niedługa, mająca może z 400 metrów, ulica pełna sklepów numizmatycznych i kantorów, które miały w ofercie nie tylko wymianę walut, ale także stare monety.




Na szczęście dla mojego portfela i rachunku bankowego nie zajrzałem do żadnego z lokali. Poprzestałem na łażeniu od jednej witryny do drugiej, z jednej strony ulicy na drugą i patrzeniu na wystawione numizmaty i literaturę. Co tu dużo mówić… ceny były iście paryskie i kupno nawet zwykłego miedziaka z czasów Napoleona III pomniejszyłoby moje finanse o kilkadziesiąt złotych. Dobrze chociaż, że to co popatrzyłem i zanotowałem z zakresu ciekawej literatury to moje ;)




Jeżeli więc macie w planach wizytę w Paryżu, a wasze portfele i rachunki bankowe są grubsze niż przeciętnego zjadacza chleba i możecie sobie pozwolić na karolińskiego denara za 500 euro, to zdecydowanie polecam odwiedzenie Rue Vivienne. Reszcie pozostanie tylko nacieszenie oczu widokiem pięknych monet, westchnięcie i pójście dalej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz