niedziela, 19 lutego 2012

Nowości w biblioteczce

Coraz częściej staje przed dylematem - kupić książkę o monetach, czy jakąś ładną monetę. Różnie z tym bywa, gdyż i dużo ciekawej literatury można znaleźć na aukcjach oraz w księgarniach/antykwariatach - równie dużo (a nawet zdecydowanie więcej), można wypatrzeć interesujących blaszek.
Ostatnio jednak zdecydowałem się na dodanie do numizmatycznej biblioteczki kilku nowych pozycji.

Pierwsza publikacja, która do mnie dotarła to książka popełniona przez autora zbiorowego tj. Bogumiłę Haczewską, Ryszarda Kiersnowskiego, Stanisławę Kubiak oraz Stanisława Suchodolskiego. Czy już ktoś podejrzewa cóż to za dzieło? ;)
Myślę, że osoby interesujące się nie tylko zbieraniem monet, ale również poznawaniem ich historii mogą zacząć podejrzewać, że jest to jakaś pozycja związana z średniowieczem - w końcu autorzy to same znane osobistości świata numizmatycznego, kojarzone właśnie z tą epoką.
No dobrze, nie przeciągając już dłużej chwili napięcia i niepewności - do biblioteczki dołączyłem książkę wydaną w ramach serii "Zarys mennictwa europejskiego", a konkretniej tom VII tj. "Mennictwo średniowieczne".


Książka jest podzielona na cztery części:
Cz. I. - okres ok. 430-1030 r. /S. Suchodolski/
Cz. II. - okres od poł. XI do końca XIII w. /B. Haczewska/
Cz. III. - okres XIII - XIV w. /R. Kiersnowski/
Cz. IV. - okres XV w. /S. Kubiak/
W ramach każdej części autorzy starali się jak najszerzej omówić zagadnienia związane z mennictwem poszczególnych państw europejskich. Można się więc nie tylko zapoznać z historią monetarną "wielkich" Europy, ale również takich państewek i regionów jak państwo Swewów, Cypr, Flandria, czy też Bolonia.
W związku z wskazanym podziałem każda część publikacji napisana jest w nieco odmiennym stylu. Mimo to czyta się ją bardzo przyjemnie - teksty napisano przystępnie i ciekawie. Dodatkowym plusem są liczne ryciny monet, którymi opatrzono każdy rozdział.
Książka ma co prawda już ponad 25 lat, ale informacje (w większości) zamieszczone na jej 332 stronach są do dzisiaj aktualne i godne poznania.

Druga pozycja, która trafiła na moją półkę to książka popełniona przez Henryka Cywińskiego "Dziesięć wieków pieniądza polskiego".
Książeczka niewielkich wymiarów (format tzw. kieszeniowy), i objętości (prawie 250 stron), na dodatek też już wiekowa (wydana w 1987 r.).


Nie powiem, miałem chwilę zwątpienia gdy ją trzymałem w ręku w antykwariacie. W końcu mam już kilka pozycji obejmujących swoją treścią całokształt polskiego mennictwa (m. in. "Tysiąc lat...", czy też nie tak dawno temu wydane dzieło Dylewskiego). Jednak wychodzę z założenia, że lepiej mieć jedną książkę więcej w biblioteczce - a nuż coś ciekawego się w niej znajdzie? Dodatkowo do zakupu przekonały mnie dwie rzeczy - pierwszą jest oczywiście cena (no bo w końcu 6,50 zł za praktycznie nieużywaną książkę to nic). Drugą rzeczą jest fragment, na którym otworzyłem książkę wahając się czy ją zakupić:
"[fragment dotyczy pieniądza zastępczego na pocz. XX wieku - BCz] Stosownie do obowiązujących przepisów językiem urzędowym był język rosyjski, lecz po wybuchu wojny władze rosyjskie godziły się na bony w języku rosyjskim i polskim. Jednak w praktyce było różnie. Banki, osoby prywatne, magistraty używały języka polskiego. Tylko niektórzy "ostrożniacy" stosowali napisy dwujęzyczne np. Tomaszów Mazowiecki, Łódź, Zduńska Wola. Bony podpisywały osoby należące do dyrekcji instytucji lub burmistrz, ławnik o ile wydawał je magistrat. Natomiast magistrat Ozorkowa postąpił dość oryginalnie, gdyż tutaj bony podpisali: ksiądz, pastor i rabin."

H. Cywiński Dziesięć wieków pieniądza polskiego, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1987, 

str. 180-181
Proszę powiedzieć, no czy nie przeurocza historia! :) Mam nadzieję, że cała książka będzie obfitować w ciekawostki tego typu.

Trzecia, ostatnia, książka która stała się nowym "domownikiem" to dzieło napisane przez francuskiego mediewistę Jacques'a le Goff'a "Średniowiecze i pieniądze. Esej z antropologii historycznej", wydana w tym roku przez wydawnictwo "Czytelnik". Jakiś czas temu obiło mi się o uszy, że coś tam planują wydać związanego z numizmatyką lecz natłok pracy i rożnych wrażeń zatarło tę informację i po prostu zapomniałem monitorować stronę wydawnictwa.
Na szczęście kilkanaście dni temu odkryłem blog Mikołaja Ostrowskiego Stare monety, gdzie przeczytałem z niemałym zainteresowaniem tekst dotyczący w/w książki - i od razu też przypomniało mi się, że miałem obserwować nowości "Czytelnika". :]


Dzieło le Goff'a to stosunkowo krótki tekst (nieco ponad 200 stron), jednak po przeczytanych kilkudziesięciu stronach muszę przyznać, że bardzo solidnie napisany. Spokojnie mogę powtórzyć za M. Ostrowskim, że czyta się ją lekko i szybko - pragnę jednak przestrzec potencjalnych kupujących, że jest to pozycja bardzo analityczna, w której autor stara się omówić dane zagadnienie od A do Z. Np ale cóż, taki już styl ma autor chyba w każdej swojej książce (miałem okazję zapoznać się jeszcze z dwiema-trzema pozycjami spod jego ręki).

W tym chciałbym również drobną polemikę z autorem blogowej recenzji, dzięki której zakupiłem pracę le Goffa. P. Mikołaj zarzuca iż w książce jest trochę kontrowersyjnych, dyskusyjnych twierdzeń i podaje trzy przykłady:
a) "na wsi po XII wieku nie dokonywał się żaden postęp (s. 28)"
b) "budowy katedr były przyczyną recesji europejskiej gospodarki (s. 38)"
c) "możemy przeczytać, że w XIII wieku m.in. w Polsce wzrasta gwałtownie obieg srebra w formie sztab, monety ustępują na drugi plan i służą jedynie na zaspokojenie niewielkich potrzeb życia codziennego (s. 59)!"

Z jednej strony, gdy czyta się tego typu stwierdzenia w recenzji trudno nie powstrzymać się od uśmiechu politowania i myśli "cóż autor pił gdy to pisał?". ;) Z drugiej, p. Mikołaj zdecydowanie za mało dodał szczegółów do swych "zarzutów" albo bardzo je uogólnił - co mnie np. zdecydowanie się nie podoba. Przejdźmy jednak do szczegółów.
W pierwszym przypadku Jacuqes le Goff pisze:
"Ogólnie biorąc, miasto było - w przeciwieństwie do wsi, na której po XII wieku nie dokonywał się żaden postęp - miejscem o wielkiej dynamice wszelkiego rodzaju."
Bogiem a prawdą, trudno mi dyskutować tutaj z autorem, gdyż w dużej mierze ma rację. Największe przemiany gospodarcze w średniowiecznej Europie nastąpiły bowiem w IX-XI wieku wraz z kształtowaniem się ustroju feudalnego. Wtedy to też zaczęto stosować dwu- i trójpolówkę, udoskonalono karczunek, zaczęto stosować pług. kosę czy też zaprzęg z chomątem. W następstwie tego nastąpił gwałtowny rozwój miast i miasteczek, ożywił się handel - wieś zaś pozostała już taka, niemalże bez zmian, aż do XV-XVI wieku (szerzej można o tym poczytać np. w książkach autorstwa Tadeusza Manteufella bądź Benedykta Zientary).
Jednakże wg mnie le Goff zbyt zdecydowanie określił okres XII wieku, gdyż wieś oczywiście i wtedy się rozwijała - nie było to jednak zmiany rewolucyjne, tylko powolne udoskonalanie pewnych metod.

W drugim przypadku czytamy:
"Obiektywne badania historyków prowadzone w drugiej połowie XX wieku pokazały, że budowa wielkich katedr dużo kosztowała i że podziwiając te zabytki, można uznać, jak już sygnalizowałem, iż koszty katedr należały - obok wypraw krzyżowych i monetarnego rozdrobnienia - do przyczyn zastoju panującego w średniowiecznej gospodarce europejskiej."
Specyficzna opinia, to fakt. Jednak po raz kolejny trudno mi się z nią nie zgodzić, przynajmniej w dużej części - zwłaszcza gdy przeczyta się całe zdanie, a nie bardzo ogólną ocenę p. Mikołaja z której wprost wynika, że średniowieczna recesja jest wynikiem wyłącznie budowania okazałych świątyń. ;)
Bądźmy szczerzy - budowle pokroju katedry Notre Dame, w Amiens, czy też w Spirze nie kosztowały mało, zresztą nie bez powodu budowano je często przez kilkadziesiąt lat (odpowiednio przez 180 lat, 50 lat i 31 lat). Koszty tych monumentalnych budowli były ogromne.
Jednak po raz kolejny le Goff, trochę przesadził ze swoją oceną - wg mnie do recesji przyczyniało się chrześcijaństwo jako takie (w ówczesnej formie), ze swoimi zakazami (np. bogacenie się to grzech, pożyczki to zło etc. etc.), nakazami (np. wyprawy krzyżowe), które często hamowały handel oraz w jakimś stopniu, niewielkim ale zawsze... monumentalizmem w budowlach.

Trzecia sprawa:
"W środkowej, wschodniej i północnej Europie obieg srebra w formie sztabek wzrósł tym bardziej, że monarchie i stany tych krajów potrzebowały pieniędzy bardziej niż zwykli ludzie wydający ich niewiele na życie codzienne. Tak było w przypadku Danii, obszaru bałtyckiego, Polski i Węgier."
Tutaj nie mam zastrzeżeń do opinii p. Mikołaja - monet w tym okresie było u nas pod dostatkiem, pomimo braku kopalin. Sądzę, że podobnie było w Danii i na Węgrzech - natomiast w przypadku "obszaru bałtyckiego" le Goff ma rację - a przynajmniej jeśli uznamy za ten obszar Wlk. Ks. Litewskie i Ruś - gdyż na tych terenach faktycznie raczej przeważała forma sztabek niż monety zdawkowej. Wystarczy wspomnieć o słynnych litewskich grzywnach srebra, czy też rosyjskich sztabkowych rublach...

Z drugiej strony trudno się dziwić takiej kwestii ze strony autora, którego domeną jest zdecydowanie krąg państw Europy Zachodniej, w szczególności Francji i okolic - myślę, że i wielu naszych rodzimych autorów popełnia gafy tego typu pisząc o rzeczach związanych z ich kręgiem zainteresowań, ale łączących się z nim bardzo ogólnie.

Póki co nie przekroczyłem co prawda granicy setnej stronicy, lecz nie mam żadnych poważnych zarzutów w stosunku do pracy Jacuqes'a le Goffa - i mam nadzieję, że mieć nie będę! :)

I tym pozytywnym akcentem pragnę zakończyć dzisiejszy post - miało być krótko, a wyszło jak zwykle... :P

1 komentarz:

  1. Cywińskiego czyta się jak dobry kryminał, co tu dużo gadać... :-)

    OdpowiedzUsuń