Niedaleko mojej pracy znajduje się taki niby-kiosk (nazywany przeze mnie gazetnikiem"), gdzie można ze niewielkie pieniądze kupić przecenione gazety, filmy i książki. Lubię tam sobie od czasu do czasu zajrzeć, bo mimo przewagi czasopism skierowanych głównie do kobiet i miłośników filmów, czasem uda się wygrzebać jakąś ciekawą lekturę.
Jadąc na majówkę do Wrocławia, w drodze na pociąg, zajrzałem do owego gazetnika i kupiłem sobie kwietniowy, łódzki, numer "Naszej Historii". Może nie jest to najwybitniejszy magazyn historyczny, ale cieszę się, że w dużej części poświęcony jest mojemu województwu. Dlatego też staram się kupować kolejne numery i potem przy kawie, na spokojnie, się z nimi zapoznać.